środa, 14 sierpnia 2013

trzeci

3.Nie opuszczę Cię aż do śmierci

Dźwięk otwierających się drzwi dotarł do moich uszu, wywołując kolejną tego dnia falę paniki. 
-O cholera - wychrypiałam patrząc na kuśtykającego Biebera
Z przerażeniem przyglądałam się jego zakrwawionemu i posiniaczonemu obliczu. Twarz Justina była opuchnięta, a z nosa i głębokiego rozcięcia na czole wypływały strumienie krwi. Z trudem usiadł, jęcząc z bólu, a koszula na jego plecach coraz mocniej przesiąkała czerwoną cieczą. 
Będąc w zupełnym szoku nie byłam nic w stanie z siebie wydusić. Chłopak próbował nieskutecznie ściągnąć swoją koszulkę gdy się ocknęłam. Złapałam fioletowy materiał, podnosząc w górę
-Nie potrzebuje pomocy - jęknął słabym głosem
Ignorując jego słowa, ściągnęłam mu koszulkę ukazując wielkie rozcięcia biegnące wzdłuż pleców, przecinając jego opaloną skórę. Widok ten był niebywale okrutny.
-Kto ci to...- nie dokończyłam gdyż brunet natychmiast złapał mnie za nadgarstek i ścisnął go tak mocno, że aż pisnęłam. 
-To nie twój zasrany interes - wycedził przez zaciśnięte zęby
Skinęłam głową gdy mnie puścił i odetchnęłam z ulgą. Siedzieliśmy w milczeniu kila kolejnych minut gdy Justin obrócił się w moim kierunku. Spostrzegłam, że gniewny wyraz jego twarzy zniknął. 
-Prze-przepraszam - wyjąkał jak gdyby wypowiedzenie tego słowa sprawiało mu trudność.
-Za bycie dupkiem? - natychmiastowo ugryzłam się w język. Jego usta opuściło ciężkie westchnięcie po czym zmniejszył odległość między nami do tego stopnia, że niemal stykaliśmy się nosami.
Zamknęłam oczy czekając na uderzenie które nie nastało lecz nadal czułam nad sobą gorący oddech.
Otworzyłam niepewnie powieki spoglądając na Biebera który bawił się moim włosami. Gdy zorientował się, że się mu przyglądam odsunął się z zakłopotaniem. 
Czyżby Justin Drew Bieber był właśnie zakłopotany? Coś niemożliwego.
-Próbowałem uciec - powiedział drapiąc się nerwowo po karku
Potrząsnęłam głową z zrozumieniem. 
-Podobają się ciuchy? - zaśmiał się melodyjnie 
-Niezupełnie - skrzywiłam się zakrywając swoje skąpo ubrane drobne ciało kocem, a moje policzki oblał rumieniec. 
-Awww rumienisz się - zachichotał, mierzwiąc niezdarnie swoje włosy które były powywijane we wszystkie strony, co szczerze mówiąc sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej seksownie. 
-Jak się tu znalazłaś? - jego rozbawiony wyraz twarzy zniknął, a jego miejsce zajął poważny.
Zaczerpnęłam głęboko powietrza, nie chcąc nawet sobie o tym przypominać. W głowie układałam plan jak dobrze ubrać to w słowa. Zniecierpliwiona mimika Justina wywołała dreszcze na mojej skórze. Nie chciałam by znowu doszło między nami do konfliktu i ponownie wpadł w szał więc przejęłam prędko inicjatywę. 
-Wracałam z małej domówki - zaczęłam oblizując swoje spierzchnięte wargi -było już dość późno i cholernie ciemno, byłam przerażona zarówno otoczeniem jak i faktem, że moi rodzice czekają na mnie już grubo ponad 2 godziny -moje usta skrzywiły się lekko z niesmakiem, zamrugałam kilkukrotnie, kontynuując - gdy ostatni autobus mi odjechał wpadłam w panikę i nie marzyłam o niczym innym niż o wydostaniu się stamtąd - popatrzyłam na Biebera upewniając się, czy mnie słucha a on przytaknął jedynie głową.
-Wtedy zostałam złapana, próbowałam się wyrwać lecz byłam za słaba - wyjaśniłam a moje oczy zaszły łzami -niewiele później ogarnęła mnie ciemność, prawdopodobnie zemdlałam, a gdy już się obudziłam - przetarłam policzek ręką -byłam tutaj - dokończyłam, pociągając nosem.
Czułam się niekomfortowo z faktem iż brunet widział jak płaczę, więc zasłoniłam twarz dłońmi jak to miałam w zwyczaju. Wolę gdy ludzie znają tylko i wyłącznie tą szczęśliwą stronę mnie, tą drugą niekoniecznie. Niespodziewanie moja ręka została przesunięta w dół. Mój wzrok powędrował na Justina. Jego brwi złączyły się w jedność, zmrużył oczy, które spojrzały na mnie. Trzepocząc swoimi rzęsami, zauważyłam zmartwienie w jego czekoladowych oczach. Oczy Biebera wypalały mi powoli dziurę w głowie. Zakaszlałam, skrępowana zaistniałą sytuacją przez co chłopak zwiększył znacznie odległość między nami, uderzając plecami o ścianę. To było dziwne, on jest dziwny. 
-I jak było na domówce? - zapytał, uśmiechając się przy tym jakby nigdy nic.
Z trudem odwzajemniłam uśmiech nerwowo przygryzając wnętrze policzka. 



Dick mocno przywarł mnie do drzwi, namiętnie całując. Oplotłam go swoimi nogami wokół bioder a on podniósł mnie, kładąc na łóżku. Jęknęłam z rozkoszy gdy ssał i lekko przygryzał moją szyję. Gdy brunet był na wysokości mojej kobiecości wzdrygnęłam się wiedząc co się zaraz stanie. Nie byłam jeszcze na to gotowa, lecz wiedziałam, że czeka już na mnie dość długi czas. Moje oczy się zaszkliły, a na ustach umieściłam szeroki, fałszywy uśmiech. 
-Gotowa na twój pierwszy raz? - wyszeptał patrząc na mnie z pożądaniem w oczach.
Wzięłam głęboki oddech, wiedząc, że muszę powiedzieć mu prawdę. Całe moje ciało drżało pod wpływem emocji. Dick spojrzał na mnie zdezorientowany.
-To...to nie mój pierwszy raz - ledwo co wyjąkałam gdy poczułam niesamowite pieczenie na policzku.
Mój chłopak właśnie mnie uderzył. Z trudem przetarłam ciągle napływające łzy.
-Udawałem tą pieprzoną miłość do ciebie przez rok by dobrać się do twoich majtek a teraz kurwa mi to mówisz - splunął jadowicie i z hukiem wyszedł z pokoju, trzaskając ostro drzwiami. 
Po raz kolejny poczułam się niepotrzebna i oszukana. Roztrzęsiona z trudem uspokoiłam swój niemiarowy oddech, analizując po raz kolejny słowa Granta. I wtedy uświadomiłam sobie jedno, całe moje życie to piekło, nawet w momencie gdy miało być pięknie. 

-Dobrze - skłamałam, z trudem powstrzymując cisnące się łzy do moich oczu. 
-Kłamiesz - stwierdził -kiedyś gdy już się stąd wydostaniemy zabiorę cię na prawdziwą imprezę - uśmiechnął się łobuzersko. 
-Wydostaniemy się stąd? - wręcz pisnęłam czując nagły przypływ radości.
O niczym innym od czasu pobytu tutaj nie marzyłam.  Skinął niepewnie głową, wlepiając wzrok w brudną pościel. 
-Musisz mi pomóc - powiedział stanowczo, zbijając mnie z tropu -nie mam jeszcze konkretnego pomysłu jak ale już niedługo - wyprzedził moje pytanie, składając spory nacisk na słowo ,,jeszcze'' -pomożesz? - zmarszczył brwi i zacisnął swoją szczękę 
Jedna strona mnie chciała powiedzieć natychmiastowe słowo tak lecz rozum sprowadził mnie na ziemię. Znałam go zaledwie 2 dni a już próbował mnie zgwałcić oraz złamał obietnicę. 
-A co jeśli znowu mnie zostawisz? - mruknęłam błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
Usta Biebera opuściło głębokie westchnięcie -nie zostawię - wymamrotał ostrym tonem na co wywróciłam oczami. 
-Już raz to mówiłeś, nie pamiętasz? - syknęłam unosząc brew
-Cholera jasna, jak mam ci to obiecać? - był oburzony a jego jabłko Adama podskoczyło do góry. 
Wzruszyłam ramionami gdy niespodziewanie brunet złapał delikatnie moją dłoń. Spojrzał swoimi czekoladowymi oczami we mnie co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej.
-Nie opuszczę cię aż do śmierci - starał się być poważny choć niewiele potem wybuchnął gromkim śmiechem wraz ze mną. Wręcz turlaliśmy się ze śmiechu.
-Znowu to robisz - jęknęłam z wyrzutem gdy już powtórnie usiedliśmy, wyrzucając ręce w powietrze
-Co? - mruknął wyraźnie zdziwiony
-Patrzysz na mnie jak na kawał mięsa - fuknęłam rozzłoszczona na co Justin zachichotał.
Uderzyłam go w pierś najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Cholera - złapiał się za miejsce w które go uderzyłam
-O jeny, zapomniałam, ja-ja przepraszam - wydukałam patrząc na jego głębokie rozcięcia które zdobiła zaschnięta już krew. 
-To nic, naprawdę - zapewnił szeroko się uśmiechając, wyglądajał przy tym niczym gwiazda filmowa. Już nie dziwi mnie fakt czemu laski ze szkoły ciągle o nim rozmawiają, przecież on wygląda jak Bóg seksu. Cholera, Jessica zamknij się - skarciłam się w myślach. 
-Powinieneś się położyć - oznajmiłam zakładając kosmyk swoich brązowych włosów niedbale za ucho. 
-Tylko i wyłącznie wtedy gdy położysz się ze mną - zachichotał próbując się ze mną droczyć.
-Cokolwiek - jęknęłam zajmując miejsce jak tylko najdalej się dało od Justina.
Pomimo, że próbuję być miły, czuję do niego wstręt, on w końcu próbował mnie do jasnej ciasnej zgwałcić. Ręka Biebera oplotła mnie w pasie, starając się do siebie przyciągnąć, z trudem odtrąciłam ją z wściekłością wypisaną na twarzy.
-Dobranoc - warknęłam ostro, przewracając się plecami do chłopaka. 
-Dobranoc piękna - odpowiedział z rozbawieniem, jakby wiedział, że rozzłości mnie to jeszcze bardziej. Nienawidzę go. 
Przymknęłam powieki, marząc by ten koszmar nareszcie się skończył, pękł niczym bańka mydlana. To właśnie jeden z tych momentów gdy ciało staje się bezwładne, łzy nie chcą spływać po policzkach. Jedynie serce zaczyna wariować i odmawiać posłuszeństwa. Zaczyna szaleć. Zachowuje się jak opętane. Ale czy to takie dziwne, że pragnę z uśmiechem witać każdy poranek? Chce żyć jak normalna nastolatka z normalną, kochającą rodziną. Czy to naprawdę tak wiele? Jesteśmy jak krople, rozbijamy się, nie ma sensu walczyć o swoje a prawdziwy smutek jest głuchą i ślepą niemową, która ukrywa swe słabości za maską sztucznego uśmiech. Przez to wszystko nauczyłam się jednego, warto docenić, to co się ma, to z kim się żyje, bo później może być już za późno. Z milczeniem wpatrywałam się w sufit, pełen pajęczyn aż udałam się w krainę Morfeusza.


*        *         *

Niewyobrażalny ból na nadgarstkach sprawił, że jęknęłam. 
-Co do cho... - ugryzłam się w język, gdy gruby mężczyzna, którego widziałam już kilkukrotnie, spojrzał na mnie z ohydnym uśmieszkiem na twarzy, powodując u mnie odruch wymiotny. 
-Zabawimy się - gdy wypowiedział tak dobrze znane mi słowa, gorzko zapłakałam. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, pierwsze co chciała napisać to przeprosiny, że tak długo nie dodawałam. Wiadomo jak to w wakacje, wyjazdy, wypady z znajomymi no i nic się nie chce ;) Opłacało się czekać kochane?